"Apogeum" część II

Witajcie kochani bibliofile!
Część I // Część II // Część III

Biorę udział w konkursie, w którym jedno z zadań brzmi następująco:
Liczymy na potęgę wyobraźni i prosimy o stworzenie opowiadania o szczególnej rzeczy, pięknym bibelocie, za pomocą którego przenosicie się Panie do zupełnie innej epoki i odwiedzacie jakieś odległe miejsce. Gdzie by to było? I kiedy? Kogo chciałyby Panie tam spotkać? Jakie przygody tam przeżyć?

Dziś pragnę przedstawić wam drugą część mojego opowiadania!
Jeśli wam się spodoba w najbliższym czasie wrzucę wam dalszy ciąg :)


           Było dobrze po północy, gdy ze snu wyrwała mnie przeraźliwa melodia. Dobiegała ona ze środka pokoju i z każdą kolejną sekundą przybierała na sile. Moja psina zaczął przeraźliwie piszczeć, a gdy dźwięk nie ustał, w zawrotnym tempie wyleciał z pokoju.
- Gaja! - Zawołam za nią, jednak suczka była już zbyt daleko, żeby mnie usłyszeć.
Przerażona przeszukałam wzrokiem pomieszczenie w celu zlokalizowania źródła tajemniczej piosenki. Szkatułka leżała otwarta na stole, a z jej środka powoli wyłaniała się czarująca postać syreny. Zaklęłam po cichu, po czym niepewnie ruszyłam w tamtą stronę. Straszliwa melodia powoli zaczynała przeradzać się w piękną symfonie, pieszczącą moje uszy. Usiadłam na krześle i jak zahipnotyzowana obserwowałam piękne piruety syreny. Jej ruchy, mimo iż wykonywane były przez porcelanową kukiełkę, ociekały wdziękiem i subtelnością. Kiedy zjawiskowa melodia dobiegła końca, razem z nią ulotnił się czar wiążący mnie w miejscu.
Zdziwiona sięgnęłam ręką po pudełko, a następnie ostrożnie ułożyłam je sobie na kolanach i zajrzałam do środka. Skrywało ono stare szkice oraz kartki ze staranną kaligrafią.
U góry jednego z pergaminów, budową przypominającego list, widniała data – 06.11.1584r.
Kartka ta w odróżnieniu od innych była lekko zniekształcona i ubrudzona czymś czerwonym. „Drogi Melchiorze!” - głosił napis na środku. „W dniu dzisiejszym udało mi się dorwać, aż dwie megiery. Te okazy były wyjątkowo ohydne. Ich ludzka natura została całkowicie wytępiona przez czyhające zło. Satanistyczny wyraz twarzy był swoistym dowodem ich hermetycznych praktyk. Jednej udało się mnie dźgnąć, zanim przywiązałem ją do pala i pozwoliłem spłonąć żywcem — proces w tym wypadku nie był potrzebny. Nóż musiał zostać pokryty trucizną, bo rana nie chce się zagoić i ciągle krwawi. Mam nadzieję, że nie jest to ostatni list, który do Ciebie piszę. Jeśli jednak kres mi bliski przekazuje na Ciebie brzemię łowcy. Bądź zdrów przyjacielu! Domagniew.” Odrzuciłam list, zdając sobie sprawę, iż szkarłatne zabarwienie nie jest spowodowane, jak na początku sądziłam, trunkiem alkoholowym, a najprawdopodobniej krwią mężczyzny zwanego Domagniewem. Minęła dobra minuta zanim przeszukałam resztę pudełka - ten list był jednak najstarszy. Czyżby mężczyzna pisał o polowaniu na czarownice? Na to by wyglądało, bo data wskazywała na okres największych polowań. Przejrzałam resztę listów jednak stricte słowo „czarownica” nie wystąpiło w żadnym z nich. Po wciągającej lekturze zabrałam się za przeglądanie sporządzonych szkiców. Kilka z nich przedstawiało wspaniały pałac królewski, jednak następne rysunki nie były już tak ekstrawaganckie - ukazywały kobiety o dwóch twarzach.
Oprócz prac w środku znalazłam również książkę o tytule „Malleus Maleficarum” autorstwa niejakiego Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera. Do sprawdzenia pochodzenia dzieła posłużyłam się niezawodną ciocią Wikipedią, potwierdzając przy tym tylko swoje domysły.
Był to najsłynniejszy „poradnik” wydany w 1486 roku dla łowców czarownic pt. „Młot na czarownice”.




Przydatne linki:
Bądź na bieżąco ----> KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 W świecie bibliofila , Blogger