Pod eterowym niebem - "Przez burzę ognia"




Szkolna biblioteka ma to do siebie, że często nie posiada w swoich zbiorach tego, co akurat chcielibyśmy przeczytać. Wtedy niestety nie pozostaje nam nic innego jak zabranie się za przetrząsanie półek w nadziei, że uda nam się złowić jakąś perełkę. Tym właśnie okazało się dla mnie „Przez Burzę Ognia” - były moją perełką wyłowioną z morza książek.

Historia Arii i Perrego wciągnęła mnie całkowicie, a fakt, że składa się ona na trylogię, ucieszył mnie jeszcze bardziej. Nie pytajcie czemu, bo w sumie sama nie wiem, ale uwielbiam, gdy serie podzielone są na trzy części. Trójka według mnie jest taką optymalną liczbą. Nie za dużo, nie za mało.







Krótki opis:


ROZDZIELIŁ ICH ŚWIAT

POŁĄCZYŁO PRZEZNACZENIE
Świat wykreowany przez Veronicę Rossi w żadnej ze swych odsłon nie jest doskonały. Dwie krzywdzące wersje zostawiają mieszkańcom wiele do życzenia. Ludzi podzielono na dwie grupy:

Jedni oddzieleni od swoich ciał błąkają się w świecie idealnym - wirtualnym odzwierciedleniu świata przed zarazą. Nie znają oni prawdziwych doznań, a ich ludzka powierzchnia jest projektowana jak u robotów. Druga społeczność codziennie przeżywa heroiczną walkę na śmierć i życie. Cofnięci do czasów średniowiecznych, sami muszą dbać o swoje dobra, które w każdej chwili mogą zostać, im odebrane przez bezwzględny eter-w tej właśnie społeczności przychodzi żyć Arii po wygnaniu za przestępstwo, którego nie popełniła. Zdaje ona sobie sprawę, że zbliża się do otchłani, z której wyciągnąć może ją tylko i wyłącznie tajemniczy Perry-przywódca plemienia Fal. Dziewczyna, natomiast jako jedyna może pomóc odkupić mężczyźnie jego winy. Ramię w ramię rozpoczynają niebezpieczną podróż przez połacie ziemi, nad głową mając tykającą bombę... Jaki jest cel podróży? Jak potoczą się sprawy? Kim jest Perry? Kim jest Aria? Co dla siebie znaczą i kim dla siebie są?

Przekonajcie się sami!


Moja Ocena:

Debiutancka powieść Veroniki Rossi łączy świat fantasy ze światem fantastyki naukowej. Jako fanka obu gatunków jestem z tego powodu strasznie rozochocona i zadowolona. Elementy fantasy w połączaniu z sc-fi tworzą nam ciekawą intrygującą całość. Prymitywne życie i narzędzia produkowane przez „dzikusów” znacząco przypominają te wytwarzane w Igrzyskach". Mimo iż dzieło powstał na fali popularności tejże o to książki, nie kopiuje jej, a jedynie niekiedy sugeruje. Wielkim plusem historii jest fakt, iż szybko i przyjemnie się ją czyta. Opowieść nie męcz, a wręcz pozwala odpocząć umysłowi po długim dniu w pracy/szkole. Postać Arii, choć często irytująca, spisała się świetnie i idealnie wpasowała się do całej sytuacji.
7,5/10

Uwaga Spoiler! 

"Uśmiechnął się nieśmiało, zanim pochylił się nad nią.
- Są inne rzeczy, które chciałbym robić, gdy jestem z tobą sam na sam.
Pora odejść od krawędzi.
- Więc je rób."
Jestem kobietą, więc sprawą oczywistą jest, że lubię romanse. Oczywiście nie mówię tu o romansidłach, które swoją fabułę opierają tylko na miłości. Uwielbiam, gdy do książki fantastycznej dodane są wątki miłosne, jednak nie powinna to być sprawa pierwszoplanowa. Mimo iż „Burze” były właśnie taką książką, która przede wszystkim propagowała miłość, nie zniechęciły mnie, ani nawet jakoś szczególnie nie zdegustowały. Po pewnym czasie sama już nalegałam, żeby Aria i Perry się ze sobą zeszli i ich ociekająca lukrem zażyłość przeszła na wyższy poziom. Oczywiście zaczęło się dość niewinnie. Powiedzenie „Od miłości do nienawiści jeden krok” nabrało w dziele ogromnego znaczenia.

Nie będę się dalej rozpisywać, gdyż nie chcę wam zepsuć niespodzianki. Powiem tylko, że reszta książki była dla mnie ogromnym zaskoczeniem :)

Przydatne linki: 
Bądź na bieżąco ----> 
KLIK

A JAKĄ KSIĄŻKĘ WY POLECACIE?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 W świecie bibliofila , Blogger