Pieprzona hierarchia

Pieprzona hierarchia

               Teraz będzie trochę brutalnie. Jeśli nie macie skończonych osiemnastu lat, to lepiej nie czytajcie tej notki. Na warsztaty kreatywności pisarskiej miałam bardzo dokładnie opisać scenę erotyczną. Więc jest. Brutalna, erotyczna i straszna. Osobiście nienawidzę tego typu prozy, stąd próba przeniesienia tego na poziom bardziej mentalny.
                Ps wiem, że w antyku nie segregowano śmieci, ale nie wiem jak to zmienić



                  Zdarza mi się czasem złapać nad rozmyślaniem o przeszłości i odrzuconych zawczasu wariantach wyboru. Nie robię tego celowo. Mimo wszystko wpędzanie się w depresyjne stany nigdy nie należało do listy moich priorytetów. Już dawno zdawałam się zaakceptować fakt, że moje miejsce znajduje się na samym dole łańcucha pokarmowego. Byłam przecież zwykłym trakiem. Nic nieznaczącym bytem wobec niezwyciężonego mocarstwa Rzymskiego. Stojąc jednak skąpo ubrana wśród wpływowych ludzi, nie potrafiłam wyzbyć się wrażenia, że przypadkowo trafiłam nie do tego kosza co powinnam. Bo jak inaczej nazwać te kreatury? Istoty śmiące sygnować się mianem bogów, dla których ludzkie życie było jedynie urozmaiceniem nudnej egzystencji. Byli śmieciami, tylko inaczej posegregowanymi niż my.
                  - Ty tutaj, rusz się! - Zawołał bogato ubrany mężczyzna - pewnie król jakiegoś zapyziałego kraju, o którym nikt nigdy nie słyszał. Mimowolnie wzdrygam się przerażona, widząc dziwny błysk w jego oczach. Nie mogło to być nic dobrego.
                  - I ty! - Wskazał na gladiatora ustawionego w rzędzie po drugiej stronie sali – Chce się zabawić.
                  A więc jednak. Mój najgorszy koszmar miały się właśnie ziścić. Na drżących nogach idę w stronę płaskiego kamienia, pośrodku okręgu z ludzkich ciał. Czy jestem w stanie to zrobić? Czy istnieje dla mnie ratunek? Czy na pewno jest to lepsze od śmierci? Zniecierpliwiony władca wzdycha głośno, dając mi do zrozumienia, że mam się pośpieszyć. Czuję, jak wszystkie oczy zwracają się w moim kierunku. Z wielkim bólem tłumię łzy, które ze zdwojoną siłą chcą wyrwać się na powierzchnie. Uspokój się – karcę się w myślach. Płaczem nic tutaj nie zdziałasz.
Niewolnik uśmiecha się przepraszająco. Podchodzi do mnie i z zadziwiającą ostrożnością kładzie na kamieniu. Leciutka muska moją pierś, całując mnie przy tym zmysłowo po szyi. Staram się odłączyć ciało od mózgu. Staram się nie myśleć o tym, co dzieje się wokół. Wyobrażam sobie, że wzlatuje w przestworza. Jak ptak frunę w nieznane, z dala od brutalności, która spowija świat. Mój towarzysz powolnym ruchem rozpina koszulę, która okala i tak nad wyraz nagie już ciało. Stłumione jękniecie, wykradło się z gardła królowej - uwielbiała te nasze małe, intymne przedstawienia. Niewolnik pochyla się delikatnie do przodu, udając że chce złożyć pocałunek na moim policzku.
                  - Naprawdę przepraszam.
                  - Miejmy to już za sobą – syczę najciszej, jak potrafię i zaciskam mocniej oczy. Dlaczego bliźni zmusza bliźniego do takiego rodzaju poniżenia? Dlaczego świat w którym żyjemy, zdefiniowany jest przez seks i przemoc? Zawahanie mężczyzny trwa tylko chwilę. Zanim się orientuję, zrywa ze mnie resztki materiału, który głucho ląduje na ziemi poniżej. Tym razem to cesarz pozwala wydać z siebie okrzyk zachwytu. Mimo, iż żona siedzi obok, nie ma problemu z wyrażeniem podniecenia, które wywołało w nim widok mojego nagiego ciała. Pieprzony zbok i fetyszysta. Chłopak zmusza mnie do obrócenia na brzuch, a następnie bezceremonialnie wsuwa mi przyrodzenie pomiędzy nogi. Czuję potworny ból, jednak staram się tego nie pokazywać. Obojętnym wzrokiem uparcie wpatruje się w podłogę. Kolejne pchnięcie mimowolnie wyrywa z moich ust okrzyk. Po twarzy spływa coś ciepłego. Moja wola okazała się zbyt słaba, żeby dłużej utrzymać smutek w ryzach. Kiedy mój partner wykonuje kolejne pchnięcie, tylko zaciskam mocniej usta. Jego pieszczoty nabierają tempa. Wejście, wyjście, wejście, wyjście - powoli tracę rachubę. Z poczuciem wstydu modlę się do bogów o szybki finisz.
                  Po sali rozchodzi się szmer niezadowolenia. Odgrywana przez nas scena, najwidoczniej nie przypadła do gustu widowni. Silne dłonie gladiatora zaciskają się na mojej tali i jednym ruchem zmuszają mnie, bym podniosła ją do góry. Koleje pchnięcie jest bardziej agresywne, więc automatycznie odchylam głowę do tyłu. Przez przymrużone powieki dostrzegam mężczyzn, którzy śliniąc się na nasz widok, ściskają swoje mikroskopijne przyrodzenia. Atmosfera się zagęszcza. Energicznie przechylam się w przód za każdym razem, gdy obce ciało penetruje mnie od środka. Otwieram usta i wydaje z siebie cichy jęk, kiedy wreszcie to czuję. Jego nasienie wypełnia każdą komórkę w moim obnażonym ciele. Mężczyzna ze skruszoną miną podaje mi ubranie i oddala się szybkim krokiem w stronę swoich pobratymców. Chcę wstać, jednak jakaś silna dłoń zatrzymuje mnie w leżącej pozycji.
                   - Nie jestem jeszcze usatysfakcjonowany – mówi król i gestem ręki przywołuje kolejnego z gladiatorów.
                  Przedstawienie zaczyna się od nowa, a ja coraz bardziej zdaje się rozpadać od środka. Pieprzony świat i jego pieprzone hierarchie. Tym razem pozwalam łzą spokojnie spływać po zaczerwienionych policzkach. Nie czuję nic. Mój umysł przestał rejestrować to, co się dzieje z moim ciałem. Kątem oka dostrzegam ptaka, który przypadkowo wleciał pod zadaszenia. Chcę krzyczeć, żeby uciekał, ale nie potrafię wydusić z siebie słowa.

                  Kiedyś też przez przypadek znalazłam się nie w tym miejscu, co powinnam. Kiedyś też miałam własne skrzydła. A teraz? Leżę jak kłoda na kamieniu, żeby istoty śmiące sygnować się mianem bogów, miały chwilę rozrywki w swojej nudnej egzystencji.
Historia wielkiej dramy

Historia wielkiej dramy

                  Polecam przeczytać tą pracę z lekkim przymrożeniem oka. Ja, jak to ja, zaczęłam pisać ją godzinę przed wyznaczonym terminem do oddania, stąd masa błędów, wiele nieścisłości i innych rzeczy które dało się popełnić w tak krótkiej formie pisemnej. Nie będę jednak ukrywać, że ogromną frajdę sprawiło mi samo jej tworzenie, więc mimo wszystko postanowiłam podzielić się tym zabawnym akcentem również z Wami. Bądźcie łaskawi i nie zjedźcie mnie za okropny styl! Może kiedyś jak będę miała czas to usiądę nad tym dłużej i troszkę zredaguję. Buziaki.
                  A jeszcze tak na marginesie, dokonałam rekonstrukcji mitu o wojnie trojańskiej, przekładając go na nowe,wirtualne czasy :)



                 Influencerka polska Tetyda była tak piękna, że nawet najwięksi youtuberzy, znani jako TheZeus (3,3 mln subskrypcji) i Posejdonek (2,9 mln subskrypcji) rywalizowali o jej względy podczas prób internetowych zwanych ”challengami”. Ich zapał ostudziła jednak Temida96, podlinkowując stary wpis Delfickiejofficjal informujący o tym, że owa ślicznotka urodzi w przyszłości syna, który będzie posiadał więcej fejmu niż swój ojciec. Żaden z nich nie chciał dochować się potomka bardziej rozpoznawalnego niż on sam, dlatego zgodnie postanowiono wydać Tedydę za mniejszego vlogera. Ich wybór padł w końcu na Peleusa11 z zaledwie 100 tysiącami widzów, który również podkochiwał się w dziewczynie - ta jednak zdawała się nie odwzajemniać jego uczuć. Ilekroć pisał do niej na facebook'u, wyłączała dla niego czat, a gdy jakimś cudem jego okienko i tak wyskakiwało na ekranie, blokowała go i usuwała ze znajomych. Mężczyzna nie dawał jednak za wygraną. Pisał do niej codzienni z coraz to nowszych fejk kont. Na koniec stało się tak, jak to śpiewa polski zespół weekend z klubowych głośników:

Ja uwielbiam Ją, ona tu jest i tańczy dla mnie.

Bo dobrze to wie, że porwę Ją i w sercu schowam na dnie.


                 Wesele odbyło się na live-streamie u gamera Chejrona, który na mocy certyfikatu wydanego przez wątpliwą stronkę internetową, jako jedyny zgodził się zostać mistrzem ceremonii. Poprzedzeni przez dzwoneczek oraz kartę na czasie, na ślubie zjawili się wszyscy youtuberzy z pierwszej TOP 100. Każdy z nich przesłał dar wspaniały: Chejron 40 tysiąc nowych subskrybentów, Posejdonek bon na 35 tysięcy komentarzy, Afrodytkaxoxo deal na kontrakt z firmą kosmetyczną „Olimp”. Wszystkie prezenty miały bowiem pomóc w otwarciu nowego kanału o nazwie „Omężuiżono”.
                 Kiedy tak wesoło streamowano, zjawił się gość niepożądany: Eris, królowa hejterów. Zeus, znając jej zrzędliwy charakter, zabronił wcześniej posyłać jej powiadomienie. Zdenerwowana kobieta pojawiła się więc na czacie, żeby się zemścić. Wysłała donejt i podpisała „dla najpiękniejszej”. Pomiędzy youtuberkami zawrzało. Capslockiem pisały: Hera, Atenka i Afrodytkaxoxo. Każda chciała mieć donejt dla siebie. Tak zaspamowały czat, że aż TheZeus, który sprawował funkcję moderatora, musiał się wmieszać. Zablokował chwilowo możliwość dodawania komentarzy i zapowiedział, że sędzią sporu czyni małego youtubera MinecraftParysa, który w tym samym czasie prowadził transmisję live.
                 Parys walczył właśnie z clipperem, kiedy zorientował się, że ktoś mu robi rajda. Zastopował grę i zaczął przeglądać czat. To, co tam przeczytał, wydało mu się być tak nieprawdopodobne, że z początku uznał, że ktoś go prankuje. Kiedy już trochę ochłonął i zyskał pewność, że nikt się z niego nie naśmiewa, zgodził się zobaczyć trzy filmiki podesłane mu na snapie przez youtuberki.
Pierwsza pokazała się Hera, która rzekła: „Jestem królową booktuberów. Jeśli prześlesz mi donejt, to pomogę Ci wydać książkę”. MinecraftParys pomyślał, że faktycznie każdy szanujący siebie youtuber powinien napisać w swoim życiu choć jedną książkę. Mógłby wydać na przykład poradnik z minecrafta, albo swoją biografię. Pewnie udałoby mu się też na tym sporo zarobić, a porządne laptopy gamerskie, są przecież tak drogi!
                 Odpalił kolejny filmik, który tym razem przesłała mu Atenka: „Sprawię, że otrzymasz wiele propozycji współpracy. Będziesz najbogatszym twórcą, jeśli tylko wydasz wyrok sprawiedliwy i to mnie przekażesz donejt”. Młody youtuber przypomniał sobie swojego byłego, ulubionego twórcę, który przez to, że nagrywał same sponsorowane filmiki, naraził się na gniew widzów oraz masę komentarzy brzmiących; „sprzedałeś się!!!”. Rozmyślenia przerwał mu słodziutki głos Afrodytyxoxo, wydobywający się ze słuchawek: „ Na dalekim zachodzie wymyślono sposób na łatwe pozyskiwanie subskrypcji. Powierzę Ci go”. Parys bez wahania oddał donejt Afrodycie.
Jakoś w niedługim czasie po owym lajwie, kanał MinecraftParys zaczął zdobywać na popularności. Z dnia na dzień liczba fanów na jego kanale się podwoiła, co nie przypadło do gustu rywalom. Zarzucano mu bowiem, że kopiuje treści z zagranicznego youtuba i w nielegalny sposób nabywa subskrypcje. Grupa youtuberów postanowiła wypowiedzieć mu dramę. Nagrywali odcinki pt. „PARYS (bo Afrodytkaxoxo poleciła mu zmienić nazwę) WAS OSZUKAŁ”, „NAJWIĘKSZY ZŁODZIEJ NA POLSKIM YOUTUBIE”. Dowodzili tam jego kłamstw i prób manipulacji widzami. Na początku YouTube starał się z tym walczyć, usuwając filmiki, jednak na miejscu każdej usuniętej pozycji, zdawały się pojawiać 3 nowe tytuły.
                 Wojna trwała prawie 9 miesięcy - był to czas pełen mroku i cierpienia dla wszystkich subskrybentów. Oprócz jednak większej ilości łapek w dół pod nowymi filmikami, Parys zdawał się w ogóle nie odczuwać wymierzonego w jego stronę hejtu. Podczas całej dramy udało się mu znaleźć w TOP 3 kanałów i wciąż piął się w górę. Rywale, zdając sobie sprawę z przegranej pozycji, postanowili zaniechać toczenia sporu. Cisza trwała jednak tylko miesiąc. Siostra Parysa, nie mogąc już dłużej znieść obłudy własnego brata, postanowiła w internecie podzielić się screenami SMS-ów, gdzie youtuber przyznaje się do stonowania nielegalnych praktyk pozyskiwania widzów.
I tak Parys ze szczytu stoczył się na samo dno. Nikt nie chciał słuchać jego wyjaśnień. Odwróciła się od niego rodzina, znajomi, subskrybenci, a firmy z którymi współpracował, wypowiedziały mu kontrakty.
                 Jego mocarstwo upadło po 10 miesiącach piastowania władzy.

10 sekund sławy

10 sekund sławy

(tekst na zaliczenie z socjologii)


Na co czekasz? Rusz się! Zostało już tylko 8 sekund. Uśmiechasz się? Daj spokój. Serio myślisz, że ktoś to kupi? Upsss, czas się skończył. Co mówiłeś? Nie wysyłać? Przepraszam, omsknął mi się palec. Jesteś zły? Bez przesady... Za 24 godziny i tak nikt nie będzie o tym pamiętał.





1. «wielki rozgłos zdobyty talentem, wielkimi czynami, zasługami itp.»
2. «opinia o kimś, o czymś, zwłaszcza dobra»
3. «sławny człowiek»

               W lipcową noc 1969 roku, pół miliarda populacji zgromadziło się przed odbiornikami, żeby z zapartym tchem śledzić lądowanie Apollo 11 na księżycu. Niesamowite widowisko na zawsze miało już odcisnąć piętno w pamięci masy. That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind - mogliśmy usłyszeć, gdy pierwszy człowiek na księżycu, wykonywał swój historyczny kroczek. I trudno się z tym nie zgodzić, bo mimo że Neil Armstrong, niewątpliwie miał na myśli niesamowity postęp w eksploracji kosmosu, to przypadkowo zapowiedział również coś, czego skutki dane jest nam obserwować aż do dziś. Astronauta nie do końca chyba zdawał sobie sprawę z drugiego dna, jego publicznego występu, które utwierdziło tylko ludzkość w przekonaniu, że czas i miejsce już nigdy nie będą stanowić dla nas żadnych ograniczeń. Ogromny krok ludzkości okazał się więc być też początkiem nowych, wirtualnych czasów.
            I tak właśnie, niecałe 50 lat później, jesteśmy w stanie nadawać i odbierać nieskończoną liczbę obrazów i dźwięków z prawie każdego miejsca na ziemi. Przemawiać do milionów osób jednocześnie, w dłoni dzierżąc jedynie mikroskopijne pudełko zwane smartfonem. Czy to nie wspaniałe, że jednym kliknięciem jesteśmy w stanie podzielić się ze światem, tym co zjedliśmy rano na śniadanie? Albo pochwalić się, że dosłownie 5 sekund temu zerwaliśmy z chłopakiem? Postęp, który poczyniliśmy w ciągu tych kilkudziesięciu lat, przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania. Zewsząd otaczają nas smart domy, smart telefony, smart auta, smart laptopy, a nawet smart lodówki. Wiecie czego, nam tylko w tym wszystkim brakuje? Smart ludzi.
              Pozwólcie, że najpierw wyprowadzę Was z błędu, w który jakby nie było wprowadził nas słownik języka polskiego. Jak zwykle w chwili własnej nieporadności, postanowiłam zaciągnąć rady od nieomylnego wujka Google. Odpaliłam więc najnowszą wersję swojej internetowej przeglądarki i napisałam: Wujku, czym jest sława? On jak zwykle nie miał problemu z udzieleniem mi niezbędnych informacji. Zastane przeze mnie definicje, nie do końca mnie jednak satysfakcjonowały. Czy na pewno w dzisiejszych czasach mianem sławnego człowieka, określamy osobę, która zasłużyła się społecznie? Albo taką, która posiada talent lub dokonała czegoś niesamowitego? Z przykrością muszę zauważyć, że weszliśmy w całkiem nowe czasy, a co za tym idzie w nowe definicje i standardy. W erę, w której nie trzeba umieć śpiewać, tańczyć, pisać, malować, ani nawet egzystować, żeby być sławnym. Wystarczy robić z siebie idiotę w internecie i mieć nadzieję, że (nie)smart ludzie pochwycą haczyk. Bo przecież nieważne jak mówią, ważne by mówili!
                  Powiedz mi proszę, drogi czytelniku: Jak to możliwe, że z taką samą zawziętością, co nasi dziadkowie w 1969 roku, czekamy teraz na kolejny odcinek typu: Prankuję mojego ex piosenką "Poka sowę"? Jak to możliwe, że na piedestale stawiamy osoby, które słyną z tego, że przerabiają swoje zdjęcia w Photoshopie i wmawiają młodym dziewczyną, że nie mają akceptować własnego ciała? Albo wręcz przeciwnie: że mają się nim szczycić i pokazywać najwięcej jak się da? Że pozwalamy szerzyć się patologii i nawet ją finansujemy, byle obserwować ich arcyważne życie? Kiedy, jak i dlaczego zatarła się w naszej świadomości granica pomiędzy sławą a rozpoznawalnością? Z każdym kolejnym dniem zdajemy się coraz bardziej degradować kluczowe dla odpowiedniego funkcjonowania świata zagadnienia. Dlaczego słowa takie jak miłość, sława, czy autorytet, znaczą teraz tyle samo co swag, yolo, czy lol? 
                    Zaczynaliśmy od lądowania na księżycu, a kończymy w śmietniku. Czy postęp jest zły? Skąd, że znowu! Czy ludzie są źli?

...

           Jak dobrze, że tutaj żyje się i umiera szybciej. Pierwsza zasada internetu: Nawet najśmieszniejszy snap, znika z sieci po 24 godzinach.
Krótkie opowiadanie o miłości

Krótkie opowiadanie o miłości

(test włożony do szuflady przed trzema laty)





                         Patrzę na Ciebie, jednocześnie jednak Cię nie widząc. Moje oczy, mimo iż skierowane na twoje, nie są wstanie dostrzec, emanującej z nich zieleni. Nie wiem jak nazwać ten stan. Jest to coś między snem, a jawą. Zawieszenie pomiędzy prawdą, a wymysłem wyobraźni. Ty nie zdajesz sobie sprawy z mojej nieobecności. Patrzysz na mnie jak zwykle nieświadom, że właśnie ważą się nasze losy. Że w tej właśnie sekundzie mój umysł zalewa fala zwątpienia.
                          Gdy patrzę na Ciebie mam wiele różnych i sprzecznych odczuć. Czy można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Choć jest to dość absurdalne takim właśnie uczuciem Cię darze. Delikatny umysł jest bardzo pamiętliwy. Pamiętam każde słowo za dużo i każdą zła sytuacje. Są chwilę, że gdy siedzę naprzeciw Ciebie w całkowitej euforii, nagle pojawia się myśl: „Czemu on mi to zrobił?". Oczywiście odpowiedź na pytanie znam, bo już nie raz serwowałeś mi ją na srebrnej tacy. 
Dlaczego więc w takich chwilach jak ta mój umysł wciąż to roztrząsa? Kręcę głową w formie ucieczki od pochłaniającego mnie marazmu — nic nigdy nie jest całkowicie czarne ani białe.
                           Po fali zwątpienia przychodzi fala nadziei. Każdy gest i każde słowo w jednym momencie zalewa mój umysł. Uśmiecham się momentalnie, co przykuwa twoją uwagę. Ciche parskniecie powoduje, że z twoich ust, które jeszcze sekundę temu były na moich, pada pytanie:
               - Co Cię tak cieszy? - Dochodzi one jednak do mnie jak zza mgły. Nie wiem, czy jest to wytwór snu, czy rzecz wypowiedziana na jawie. Otwiera usta i nie potrafiąc spędzić uśmiechu z warg, mówię:
                - Nic, nic. - Ty nie jesteś przekonany, ale mimo to odwzajemnisz uśmiech, od którego niejednokrotnie ugięły się pode mną kolana.
Dlaczego miłość jest taka trudna? Dlaczego wybranie dobrej odpowiedzi nie może być proste? Mija minuta, a ja, mimo iż siedzę naprzeciwko Ciebie, jestem dalej niż kiedykolwiek. Wreszcie zadaje sobie pytanie. Czy da się patrzeć w przyszłość, nie wspominając przeszłości, która mogłaby zniszczyć teraźniejszość? 
                            Otwieram oczy, które tak naprawdę nigdy nie były zamknięte. Patrzę na twoją twarz, studiując ją, jakby przyglądała się jej po raz pierwszy. Jesteś piękny i nie mówię tu o twoim wyglądzie zewnętrznym — piękna jest twoja dusza. Po chwili znam już odpowiedź na moje pytanie
               -Tak - szepcze patrząc na twoje wnętrze. Przelotne spojrzenie i zdziwiony grymas.
              - Co? - Pytasz, ale to jest nieważne. Nie musisz znać odpowiedzi.
Pierwszy tydzień - okiem introwertyka

Pierwszy tydzień - okiem introwertyka

(tekst odnośnie pierwszego tygodnia studiów, na zajęcia z edytorstwa) 



                  Zmiany zwykle bywają trudne. I to nie tak, że są złe, że ich nie pożądamy — po prostu bywają trudne w przyswojeniu. Zmiana szkoły oraz środowiska zapewne byłaby dla mnie o wiele łatwiejsza, gdybym choć w małym stopniu wiedziała, czego mam oczekiwać. Nowy kierunek oraz całkowicie obcy dla mnie ludzie zabrali mi spod stóp stabilizację, o którą tak zażarcie walczyłam przez ostatnie 3 lata. Dopiero co zdążyłam otrząsnąć się po gimnazjum, kiedy w liceum posadzono mnie na krześle i kazano wybrać przyszły kierunek studiów. Uczucie, które mi wtedy towarzyszyło, było porównywalne do tego, jakby w 30-stopniowym upale, kazano mi wskoczyć do lodowatej wody. Szok. Szok termiczny. Szok zmianowy.
                  Ale wskoczyłam. Mimo obaw wskoczyłam i udało mi się nawet wypłynąć na powierzchnię. Lęk przed nieznanym okazał się nie mieć w ogóle podstaw i niepotrzebnie jedynie zawracał mi głowę przez ostatnie 4 miesiące.
                  Zmiany nigdy nie są dobre dla osób z
e skłonnościami introwertycznymi. Oznacza to, że znowu będzie trzeba założyć maskę i udawać kogoś, kim się nie jest. Tak naprawdę to nie studiów się bałam, a kontaktu z nowymi osobami. Z osobami, które okazały się takie same jak ja.
                  Kierunek "
Sztuka pisania" jest dość osobliwy. Gromadzi on przeróżne osobliwości, które odstają od przyjętych powszechnie norm. Pisarze, introwertycy, geekowie, poeci, wieczne dzieci. Biedni humaniści, ustawieni na samym dole łańcucha zawodowego.
                  Pierwszy tydzień studiów jest najlepszym, co mnie ostatnio w życiu spotkało. Naprawdę miło jest móc pobyć wśród ludzi, którzy rozumieją twój ból egzystencjalny i tak jak ty 10 razy przeczytali książkę dla dzieci. W końcu wszyscy jesteśmy tacy sami. Nieważne czy studenci, czy wykładowcy. Wszyscy znaleźliśmy się tutaj w jednym celu. Literatura. To ona sprawia, że te 3 lata nie wydają się być już aż tak straszne. 
 Moje ulubione oraz znienawidzone serialowe czołówki

Moje ulubione oraz znienawidzone serialowe czołówki


Witajcie kochani bibliofile!

Z jednodniowym opóźnieniem przybywam do was pełna entuzjazmu z realizacją pomysłu, który wpadł mi do głowy podczas oglądania któregoś już z kolei odcinka serialu The Newsroom. Co takiego mnie natchnęło?
Nie mowa tu o samej fabule, a o rzeczy powtarzającej się co 45 minut i doprowadzającej mnie do szału. Wiecie już o co chodzi? Dokładnie

CZOŁÓWKA

Jak wiadomo opening jest jednym z ważniejszych elementów serialu. Wiedzą o tym przede wszystkim osoby, które zaczęły oglądać te dzieła kultury z lekkim opóźnieniem i zdarzało im się obejrzeć kilka odcinków pod rząd. 
Macie swoje ulubione czołówki, które oglądacie z zapartym tchem i nawet przez myśl wam nie przejdzie, żeby przewinąć tą minutową zapowiedź? A może znacie openingi, które mimo największych chęci po sekundzie oglądania musicie przewinąć? 
Ja niestety, a może i stety znam.
Przed wami:

Moje ulubione oraz znienawidzone serialowe czołówki!

Na miano posiadacza najlepszej serialowej czołówki zasługuje niezawodny AHS, który w każdej ze swych odsłon jest wręcz perfekcyjny. Wspaniała muzyka nadająca klimat grozy z każdym sezonem nabiera całkiem nowego brzmienia. Unikatowość oraz straszność openingu docenią wszyscy ci, którzy porwą się na obejrzenie odcinka o 3 w nocy. Trudno mi zdecydować który sezon wypadł najlepiej, ale jedno jest pewne - czołówki wygrywają pod każdym względem.
A co wy sądzicie o tym niebagatelnej openingu?




xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Numer dwa na mojej liście zajmuje „niewinna” czołówka kultowego już serialu pt. Dexter i nie mowa tu broń Boże o dziecinnej bajeczce znanej większości z lat dziecięcych.
 Dlaczego słówko niewinna znalazło się w cudzysłowie? Fakt, iż główny bohater jest seryjnym mordercą jest znaczący, jeżeli chcemy odczytać przesłanie openingu.


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Miejsce trzecie zajmuje czołówka która, mimo iż nie skradła mojego serca jak w przypadku tych powyżej, zasługuje na pewnego rodzaju wyróżnienie - mowa tu o openingu który otwiera serial Teen Wolf. 
Nie będę się jednak na jej temat zbytnio rozpisywać, ponieważ nie ma o czym. 
Jest fajna i tyle w temacie..




xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Rozpoczęcie, które nie wykorzystało potencjału drzemiącego w serialu i mimo największych chęci wzbudza we mnie niechęć, znajdziemy na początku serialu Sherlock. Wielu może się ze mną nie zgodzić, jednak ja zdania nie zmienię. 
Opening Sherlocka jest jednym z najgorszych, jakie dane było mi oglądać.



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Wreszcie przyszła pora na pomysłodawcę dzisiejszego postu. The newsroom zajmuje na mojej liście ostatnie z możliwych miejsc, dostając miano serialu z najgorszą czołówką w historii kinematografii. Co tak mnie odrzuca w tym openingu? Zobaczcie sami!


To tyle na dziś. Jak wam się podobał dzisiejszy post? Nie zapomnijcie wyrazić swojej opinii w komentarzach! Napiszcie od razu, jakie są wasze ulubione oraz znienawidzone serialowe czołówki. Z chęcią dowiem się, jak wygląda wasz ranking :)

Do napisania kochani!

Przydatne linki:


Bądź na bieżąco ---->KLIK



10 ciekawostek o HP!

10 ciekawostek o HP!


Witajcie kochani bibliofile!


30 czerwca 2016 roku na deskach londyńskiego teatru swoją premierę będzie miał spektakl "Harry Potter i przeklęte dziecko". Sztuka opowiadać będzie o losach najmłodszego syna Harry'ego - Albusa Severusa i będzie kontynuacją "Insygni Śmierci". Z racji tego, iż nie każdy potterheads ma możliwość stawienia się w tym czasie w Wielkiej Brytanii J.K.Rowling postanowiła wydać sztukę w wersji papierowej. 24 godziny po tym, jak autorka ogłosiła, że scenariusz w lipcu  zawita do księgarni, książka mimo braku fizycznej formy, trafiła na pierwsze miejsca list sprzedaży w Wielkiej Brytanii.
Jako oddana fanka Harrego Pottera pragnę umilić wam czas oczekiwania i wrzucać co jakiś czas kilka ciekawostek odnośnie serii.



Zaczynajmy!

1. W pierwszym tłumaczeniu książki "Harry Potter i kamień filozoficzny" Syriusz zostaje błędnie nazwany Syriuszem Czarnym. W nowszych wydaniach błąd został poprawiony.



2. Chcieliście kiedyś spróbować piwa kremowego? Soku dyniowego? Teraz jest to możliwe!
W Krakowie na ulicy Grodzkiej 50/1 od 3 miesięcy funkcjonuje lokal o nazwie "Dziórawy Kocioł" (Błąd ortograficzny występuje bezpośrednio w nazwie lokalu). Odwiedzający zagrać mogą w magiczne planszówki, dobrze zjeść, a przede wszystkim skosztować czarodziejskiego trunku bezalkoholowego!
Niestety z racji tego, iż do Krakowa mi trochę nie po drodze, a opinie na fanpage'u popadają ze skrajności w skrajność, nie jestem w stanie stwierdzić, czy miejsce to jest godne polecenia.
Idea zacna, ale jakość wykonania musicie ocenić sami.


3. Jednym z najpoważniejszych użyć zmieniacza czasu było cofnięcie się w czasie przez Eloise Mintumble. Kobieta utknęła w 1402 r. na 5 dni. Kiedy w końcu wróciła do swoich czasów (1899 r.), jej ciało było w wieku 500 lat, nieodwracalnie uszkodzone w wyniku czego zmarła w Szpitalu Świętego Munga. Przez swoją podróż Eloise dramatycznie namieszała w życiu swoich potomków. W 1899r. 25 z nich zniknęło jako nie-urodzeni. Przez tak poważne zakłócenie czasu wtorek po jej powrocie trwał dwa i pół dnia, a czwartek cztery godziny. Po ogromnej anomalii Ministerstwo Magii wprowadziło rygorystyczne prawo, przez które zmieniacza czasu nie wolno było używać do cofania się na dłużej niż 5 godzin wstecz.


4. W 3 części Sybilla Trelawney przepowiadziała, iż pierwsza z trzynastu osób, która wstanie od stołu, umrze jako pierwsza. Po śmierci Szalonookiego, pierwszą osobą, która odłącza się od pozostałych 12 kompanów, był Remus Lupin, który w następstwie umiera jako pierwszy.


5. Gdy Harry otrzymuje list z Hogwartu widnieje na nim jego herb. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż w miejscu Ravenclawu widniał łabędź. W następnych częściach dowiadujemy się, że to orzeł jest symbolem Ravenclawu.




6. Emma Thompson zdecydowała się zagrać w Harrym Potterze ze względu na swoją córkę, która wówczas miała cztery lata i była fanką serii.





7. Brytyjscy naukowcy otrzymali prawie 5 milionów funtów na badania nad peleryną niewidką.


8. Po uwolnieniu Ginny przez Harry'ego i Rona z Komnaty Tajemnic Dumbledore urządza ucztę i w tym celu prosi profesor McGonagall, aby obudziła kucharki. W Hogwarcie jednak, jak dowiadujemy się z 4 części, gotują skrzaty domowe.


9.David Thewlis, który zagrał profesora Lupina w trzeciej części filmu o przygodach Harry'ego, był brany pod uwagę jako potencjalny odtwórca roli profesora Quirrella.


10. Nazwa lustra Ain Eingarp odczytana od tyłu daje słowo pragnienia


Przydatne linki:


Bądź na bieżąco ---->KLIK

Copyright © 2014 W świecie bibliofila , Blogger